CO ZA GBUR! – czyli „(C)Ham let” według Jeremiego Przybory

13-06-2019

Przybora? Kultowa postać polskiego kabaretu, oryginalny satyryk o wyrafinowanym poczuciu humoru, a poza tym znakomity poeta i bardzo kulturalny „Starszy Pan” – z ich dwóch ten… nieco młodszy. Twórczości Jeremiego Przybory obecna młodzież zapewne – i niestety, bo wartym byłoby jej poznanie – nie pamięta, lecz kiedy w uszach zadzwoni nam muzyczna kompozycja Wasowskiego, a jego młodszy przyjaciel skocznym i nieco zdziadziałym głosem optymistycznie podśpiewuje, że „W sercu ciągle maj!”, coś… „jakby kojarzymy”…

Nie tylko jednak dla upamiętnienia jednego z naszych czołowych geniuszy słowa, lecz także dla uczczenia ostatniego dnia przed końcoworoczną klasyfikacją parodię Szekspirowskiego dramatu zaprezentowała grupa „Popromienni” (nazwa zapewne nieprzypadkowa… czy to efekt ostatnich upałów, czy szczególne oddziaływanie położenia naszej szkoły na uczniów…?)

Na scenie pojawiają się dziarscy, nieco mniej zesztywniali niż obecnie ich pierwowzory, panowie w czarnych kapeluszach. Należy oczywiście złożyć serdeczne podziękowania wszystkim jakże hojnym patronom sztuki! Pozostaje jednak pewna refleksja – czy skoro ci „wszyscy” kochają sztukę, czy pozostał ktoś, kto pokocha artystów…? „No dość!” – przerywa ciszę młody Przybora – „Zaczynamy!”

Z wyjątkowo skomplikowaną – jak zresztą w oryginalnej postaci – osobowością, „Gburlet” zdaje się nie odnajdywać na scenie swego życia. Po tajemniczej śmierci ojca-króla rzewnie rozpacza, by zaraz miotać złowrogo swym plastikowym pałaszem, wytaczając najstraszniejsze groźby pod adresem stryja. Drżący na spotkanie z duchem kochanego papy zaraz nie omieszka się posłać kilku kąśliwych uwag w stronę nieboszczyka. Ukochaną Ofelię z lirycznym wdziękiem zapewnia o swej miłości i dostojnym krokiem prowadzi na barwną ścieżkę… szaleństwa. Na jej końcu nieszczęsna dziewczyna znajduje jedynie wartki strumień. Ona się topi! Trudno! – nasz „mężczyzna jak kryształ” pływać nie potrafi. Wkrótce plastikowy miecz znów nabiera rozpędu w zręcznej dłoni rozchwianego emocjonalnie księcia. Pada spóźniony z ratunkiem brat Ofelii – Larwetes (jedynie rwetesu narobił!), a stryja-łachudrę w końcu dosięga ręka sprawiedliwości. Cóż w obliczu domowej tragedii może począć zszokowana pani domu? Mać-królowa zmyślnie zabezpieczyła się na wypadek takich sytuacji. Łyk z ukrytej w dekolcie apteczki-flaszeczki pozwala jej z odpowiednią gracją dołączyć do układających się w senny stosik domowników. Dopiero to budzi Gburleta z szalonego transu. W końcu zaczyna myśleć trzeźwo i z zazdrością spogląda na matczyną, niemal pustą buteleczkę. Na szczęście kilka kropel jeszcze zostało! Na ostatni kieliszek! I… na zdrowie!

„Ach… Najlepsze te małe mieszkanka…” – podsumowują Starsi Panowie. Trudno się nie zgodzić – tym bardziej, gdy tych „mieszkanek” nie próbujemy zrozumieć nazbyt dosłownie. Bywa w nich – jak widać – różnie. Jednak kiedy w głowie znów zakołata nam hamletowskie tym razem – „Być… albo nie być?”, krzyczmy zdecydowanie: „BYĆ!”. Dla siebie, dla innych… I – oczywiście – dla nadchodzących wakacji!

Anna P.

Ilość odsłon: 721

wstecz

Kontakt



Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego

 ul. Promienna 65, 43-600 Jaworzno

 sekretariat@ckziu.jaworzno.pl

 32 76 29 100

Używamy ciasteczek. Czytaj więcej.