Jesteśmy w Guimaráes, miejscu historycznie ważnym dla Portugalczyków, to tu rzekomo narodziła się Portugalia ( Aqui nasceu Portugal ) . Wchodzimy na wzgórze, gdzie znajdują się dobrze zachowane fragmenty średniowiecznego zamku, miejsca chrztu pierwszych portugalskich monarchów. W przyległym zespole pałacowym do połowy lat 70 – tych XX wieku mieszkał niesławny dyktator Portugalii Antonio Salazar.
Z Guimaráes udajemy się do położonej kilkanaście kilometrów dalej Bragi, trzeciego największego miasta Portugalii. Braga wita nas mało iberyjską pogodą. Nad miastem wiszą ciężkie chmury, zaczyna padać. W deszczu Braga wydaje się smutna, nawet ponura. Wąskie, brukowane uliczki, stają się śliskie i zdradliwe. Gdy jednak choć na chwilę wyjrzy słońce miasto pokazuje swoje lepsze oblicze, urocze zakamarki pełne kawiarni, w których króluje portugalskie espresso.
Nad miastem góruje okazałe Bom Jesus, zespół klasztorny do którego udajemy się w strugach deszczu. Mimo wczesnej wiosny Bom Jesus jest kolorowe, pełne kwitnących drzew. Kościół klasztorny przypomina nieco Jasną Górę, choć znacznie mniejszy, ale widok jaki roztacza się z klasztornego tarasu jest niezwykły. Pod nami, mokra od deszczu, smutna dziś Braga.
Wreszcie wracamy do hotelu, jest już późno, wszyscy wydają się zmęczeni, tymczasem jednak krótka wizyta w centrum handlowym Bragi dodaje grupie nieoczekiwanego animuszu. Magia zakupów działa, no ale czas wracać, może jeszcze zdążymy na drugą połowę meczu, wszak dzisiaj gramy z Czarnogórą.
Z reporterskim pozdrowieniem
D.D.Z. i J.P
Tchau! :-*
Ilość odsłon: 1014