Gdzie jesteśmy, pszepani ? – pyta uczestnik wycieczki szkolnej, który właśnie wysiadł z autokaru i rozgląda się nieco nerwowo, to tu to tam.
W Kirach – pada odpowiedź – zaraz będzie przewodnik i ruszamy w Tatry.
No właśnie w Kirach zaczyna się nasza przygoda. Jest wtorek, 29 kwietnia, parę minut po dziewiątej. W skład wyprawy wchodzi kadra pięciorga opiekunów oraz 45 uczniów i uczennic jaworznickiego CKZiU ( klasy 4a T5, 4a T6 i 4aTE ). Zaraz też pojawia się nasz przewodnik, pan Andrzej i ruszamy. Szlak-deptak dla rencistów i emerytów, jak twierdzi p. Andrzej, niemniej jak się doda parę elementów składowych, to okazać się może, że nawet najprostsza droga jest ciekawym doświadczeniem podróżniczym. Tak też się stało w naszym przypadku a to za sprawą naszego przewodnika właśnie. No może nie tylko, wszak pogoda dopisuje, niebo jest nieskazitelnie błękitne, wiaterek lekko muska plecaki, a widoki zapierają dech w piersiach. Idziemy raźno, a droga mija szybko, bo to co i rusz p. Andrzej ciekawie o mijanych miejscach opowiada. No i już koło południa jesteśmy nad Stawem Smreczyńskim. Staw znajduje się w górnej części Doliny Kościeliskiej, u wylotu Doliny Pyszniańskiej i Hali Smreczyny, na wysokości 1226 m. Średnia głębokość jeziora – 1,8 m. Otoczony jest lasem, ponad którym widoczne są szczyty: Smreczyński Wierch (2086 m n.p.m.), Kamienista (2126 m), Błyszcz (2158 m) oraz zbocza Starorobociańskiego Wierchu (2178 m).
Po krótkim odpoczynku idziemy dalej, a właściwie to niżej, do położonego opodal schroniska górskiego PTTK na Hali Ornak, czyli podstawowego celu naszej dzisiejszej wycieczki. Tutaj chwila na regenerację nadwątlonych sił, woda, kanapki , no i może szarlotka ze schroniskowej kuchni, jeśli naturalnie się miało wytrwałość, by w kolejce do baru stać i przełknąć z godnością kwotę, jaką za kawałek ciasta z jabłkiem należało uiścić. Wreszcie wartkim krokiem wracamy, krok jest wyjątkowo wartki, tak, że już za dwie godziny jesteśmy z powrotem w Kirach, zaś stamtąd to już tylko półgodzinki na butach i jesteśmy w naszym miejscu noclegowym, czyli w pensjonacie U Słodyczków w Kościelisku.
Następnego dnia słonko świeciło równie miło i równie wiosennie. Po śniadaniu nasz autokar z kopyta ruszył w stronę Zakopanego i naraz bęc… most w naprawie, nie ma przejazdu. Trzeba było zawrócić i na główną drogę powrócić. Operacja się szczęśliwie powiodła i znaleźliśmy się w Zakopanem. Tu udajemy się na Wielką Krokiew, coby nieco poczuć sportową atmosferę skoków narciarskich, a tu bęc… kolejka linowa w remoncie. Znów zmiana planów, ale nie ma tego złego, jedziemy zatem nieco wcześniej do Gorącego Potoku. Termy Gorący Potok to kompleks basenów z wodą o leczniczych właściwościach. Surowa woda siarkowa w basenach termalnych ma 34-40 °C i pomaga przy wielu schorzeniach. Czy przyniosła ulgę zmęczonym nogą uczestników naszej wycieczki? Trudno powiedzieć, na pewno pobyt w wodzie przyniósł ukojenie nerwom oraz wprowadził błogą i relaksacyjną atmosferę tatrzańskiego spa.
No a kiedy wracamy do domu, pszepani?
No właśnie już, gdyż pobyt w Gorącym Potoku był punktem ostatnim w planie wycieczkowym, zatem nie pozostało nic innego, jak tylko pożegnać tatrzańskie klimaty i udać się w drogę powrotną , do domu, w stronę zachodzącego słońca.
Z reporterskim pozdrowieniem
Janusz Papaj
Ilość odsłon: 248